Historykon

Przemyt w Filipowie (aktualizacja)

admin,

Wykorzystując przygraniczne położenie z Prusami, na terenach gminy Filipów kwitł przemyt. Zajęcie powszechne i trwałe, sięgające początków XIX wieku, szczególnie rozwinęło się w jego II połowie.
Tradycje przemytnicze na tym terenie sięgały tu jeszcze czasów carskich i związane były z nielegalnym przekraczaniem granicy w celu podjęcia pracy „u Niemca”.
Ze względu na trudną sytuację materialną i brak zatrudnienia na Suwalszczyźnie, wielu mieszkańców w poszukiwaniu zajęcia i dodatkowego zarobku, w okresie wiosenno- jesiennym udawało się do Prus Wschodnich. Były to głównie sezonowe prace rolne, do których nabór prowadzony był nierzadko przez agitujących na pograniczu niemieckich „werbowników”. Osoby udające się do Prus często zabierały ze sobą produkty rolne, na które tam był szczególny popyt- drób, jaja, masło a wracając przynosiły m.in. sacharynę, alkohol, papierosy i tytoń, kamienie zapałowe (Ochał A. ,2009,s.280).
Ponieważ przemyt bardzo często uprawiany był z pokolenia na pokolenie, nie był uważany za przestępstwo. Traktowano go jako ważne źródło dochodu, mieszkańcy często całymi rodzinami udawali się przez „rowek graniczny” do Prus Wschodnich „na saksy”, na wymyt (to jest nielegalny wywóz) lub przemyt (nielegalny przywóz) towarów. Trafnej oceny zjawiska przemytu na pograniczu polsko- niemieckim dokonali oficerowie wywiadowczy KOP: „ na wielu odcinkach granicy stosunki pomiędzy mieszkańcami obu stron są bardzo ścisłe i przyjazne, [świadczą o tym] liczne dowody wzajemnej pomocy i solidarności w życiu codziennym, ale również w sprawach o podłożu przestępczym (przemytu). Przeciętny mieszkaniec obszaru ochrony KOP w swoim przekonaniu nie popełnia żadnego czynu karygodnego zakupując towar w sąsiedniej wsi, chociaż ta jest za granicą. Zakaz przewozu towaru jest w jego pojęciu niesłuszny, a przynajmniej nie powinien być stosowany w stosunku do niego (…) (Ochał A., 2009,s.281).
Według wywiadu KOP, głównym czynnikiem stymulującym rozwój przemytnictwa na Suwalszczyźnie były: „ubóstwo, prymitywizm rolny wsi i bezrobocie. Ludność wegetująca w nędzy nie dostrzega przestępstwa tam, gdzie znajduje się źródło utrzymania lub choćby zarobek”- pisano (…) „zjawisko przemytu można za lokalne rozwiązanie kwestii kryzysu i polepszenia bytu” (Ochał A., 2009).
Za siłę napędową przemytu uznano kupców żydowskich, którzy nie tylko byli dostawcami i odbiorcami towarów, ale finansując szajki sterowali zorganizowanym przemytem po obu stronach granicy. Działalność Żydów „po drugiej stronie granicy” odnaleźć można w „Piśmie świątecznym” wydanym przez Niemców z okazji obchodów 400-lecia przygranicznych wówczas Mieruniszek: „ W tamtym czasie ciężko było wyżyć rolnikowi z otrzymanej zapłaty. Żydzi i spekulanci byli tymi, którzy czerpali korzyści” ( Weisheit G, 1937, s. 26).
Skuteczną barierę dla przemytu oraz nielegalnych przekroczeń granicy stanowiła służba graniczna żołnierzy kompanii granicznej Filipów, wchodząca w skład 29 batalionu KOP „Suwałki”, stacjonująca w l.1927-1939 w Filipowie. O śladach jej pobytu świadczył istniejący jeszcze w 2010 roku  budynek dawnej strażnicy.
Pozostałości strażnicy znajdowały się w Filipowie IV. Jadąc z Filipowa w kierunku Mieruniszek, za zakrętem zwanym colantem (niem. zoll- granica) należy skręcić
w pierwszą, prawie niewidoczną drogę ukrytą między drzewami. Trasa dojazdu to około 200m. Wśród drzew, krzewów, zarośli wszelkiego typu- maliny, pokrzywy, paprocie…etc. znajdują się pozostałości strażnicy. Właścicielem posesji jest Eugeniusz Sojkowski. Mieszka z bratem Mirosławem. Twierdzi, że prawo własności ma od 1953r, przedtem mieli je jego rodzice, do tamtej pory było to mienie wojskowe. Opowiada, że w minionym roku teren ten odwiedził były oficer 29 baonu KOP z lubelskiego. Towarzyszyła mu starsza pani- jego córka. Twierdził, że był majorem KOP i tu przebywał. W czasach, gdy tu służył jego córka miała 2 latka (wywiad z dn. 12 IV 2008r.- K.P.).
Frontową część stanowi segment drewniany, z wejściem do zamieszkiwanej przez właścicieli części. Całość jest bardzo zaniedbana; drzwi, deski zewnętrzne, belki nie były odnawiane, większość elementów jest połamana, być może spróchniała.
W górze tabliczka : „Filipów IV nr 6”. W cegłach widoczne są wgłębienia po pociskach. Ściana, mimo, iż wygląda solidnie i mocno; zawiera wiele otworów, brakujących cegieł, przez okna widać zdewastowane wnętrze. Większość okien pozbawiona jest szyb.
Na bocznej ścianie , która styka się z drewnianą, frontową częścią zabudowania znajdują się napisy wyryte na cegłach. Niektóre można odczytać w całości, większość jest zamazanych, inne pisane ołówkiem lub słabiej wyryte są prawie nieczytelne.
Napisy na murze:
1 komp. p. 29 b.n.
KOP Robakiewicz,
Białek K p r
Warakomski Kapral (w miejscu drugiej litery a w wyrazie kapral otwór po pocisku)
Kpr. Kalisz Wojciech 1933 (lub 35- ostatnia cyfra nieczytelna)
Kędzierski,
Por. J. Sojkowski
Sf (lub ST) Jóźwik 1937
Władysław So (nieczytelne)
Piekarski Jan kapral
Kapral Buda
Kapral Okpis
Starszy strzelec Wysło
Walczak Franciszek kapral
Plutonowy Pieścik
KHN VVV 1933 (ten zapis przypomina rosyjskie litery k, n, i, sz )
Lublin Kapral Sykut Józef
Białecki Edward 1935
Brzózka Jan 1935
Grólski Jan
I Korpus 29 Baon
Wojtasik
Hiszczyński
Kapral Robert K (?)
Pozostałości strażnicy w Filipowie IV przypominają o żołnierzach Korpusu Ochrony Pogranicza, stacjonujących na tych terenach, by bronić granic RP. W czasie II wojny światowej większość  z nich walczyła z okupantem niemieckim i sowieckim. Wielu zginęło w imię wolności Ojczyzny, niektórzy zostali bestialsko zamordowani strzałem w tył głowy w jenieckich obozach.

źródła:
A. Ochał „Batalion KOP Suwałki 1929-1939”,
G. Weisheit „Pismo świąteczne”, 1937 [brak miejsca wydania, prawdopodobnie Mieruniszki]
wywiady